- Konkluduję z przykrością, że kiedy wypytywałem przypadkowych przechodniów, co wiedzą na temat Żydów, zdarzało mi się usłyszeć głupie, antysemickie bzdury. I to nie tylko z ust ludzi prostych, niewykształconych, ale ze strony uczniów i studentów, którzy powinni być lepiej zorientowani. Jednak, co niepokoi mnie najbardziej, takie głosy padały też w kręgach polskich elit intelektualnych i artystycznych... - mówi Tuvia Tenenbom w rozmowie z Anną Poppek w Gentlemanie.
Twoja sztuka jest satyrą na społeczeństwo europejskie, w którym jednostki mają problemy z identyfikacją. Czy w USA też styka się pan z tym problemem? - Tak, ale nie jest to kwestia rozpalająca emocje. Amerykańskie społeczeństwo jest bardziej zindywidualizowane, gdzie klasy są zdefiniowane w oparciu o kryterium zamożności, a nie o etniczne pochodzenie. Ostatnio tematem nr jeden w Polsce jest sprawa zwrotu majątków żydowskich. Czy nie obawiasz się, że wystawienie dziś w Polsce tej sztuki spowodować może wciągnięcie twojej osoby w wir aktualnej polityki? - Nie. Po pierwsze, moja sztuka nie dotyczy tej kwestii. Po drugie, żaden twórca nie powinien mieszać się w wewnętrzne sprawy państwa - obojętne, czy to dotyczy Polski, Izraela, Chin, USA, Libii, Czadu itd. Po trzecie, osobiście jestem przeciwny zwrotom tych majątków. Żydzi, którzy przed wojną mieszkali w Polsce w większości nie żyją, a ich potomkowie maja inne, ważniejsze zadanie: powinni o