EN

8.01.1987 Wersja do druku

Sztukmistrze z Rzeźniczej

TRUDNO o większą przyjem­ność dla recenzenta od tej, której doświadcza, kiedy tra­fia na przedstawienie pozwa­lające mu zapomnieć o tym, że jest recenzentem. Staje się wówczas widzem jak inni. Przestaje my­śleć o tym, jak to jest skonstruowane, nie zastanawia się nad ideą reżysera, nie analizuje gry aktorskiej, nie notuje pot­knięć, tylko chłonie przedstawienie zmy­słami, umysłem, całym sobą, poddaje się magii teatru. Zdarzą mi się to rzadko i coraz rzadziej. A gdy się zdarza, wiem na pewno, że albo natrafiłem na dzieło wielkiej rangi artystycznej, albo na teatr wyjątkowo współbrzmiący z uświadomionymi lub nie uświadomionymi mymi potrzebami. Może być zresztą i tak i tak, pomiędzy tymi skrajnościami jest prze­cież wiele stanów pośrednich. To nie ta­kie ważne. Ważne, iż wtedy uczestniczę w teatrze - przynajmniej dla mnie jed­nego - żywym. Uczestniczę, a nie gapię się, przyglądam, analizuję, punktu­ję, sumują plusy i minu

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Sztukmistrze z Rzeźniczej

Źródło:

Materiał nadesłany

Sprawy i Ludzie nr 1

Autor:

Tadeusz Buski

Data:

08.01.1987

Realizacje repertuarowe