"Między przykrościami, których aktorowie doznawać muszą, jest jedną z bardzo wielkich dla teatru, który przez rok cały nie mogąc się utrzymać w jednym miejscu, musi odbywać podróże do miast innych i oswajać się z rozmaitymi gustami; co się bowiem podoba jednej publiczności, zupełnie jest przeciwnym drugiej". (Zygmunt Gloger, "Encyklopedia Staropolska"). Nie ma zatem nic nadzwyczajnego w tym, że i dzisiaj teatr wyrusza w podróż z przedstawieniem, które wzbudza zainteresowanie, które udało się bardziej, niż inne, czy też spełnia szczególne posłannictwo. Nie było zatem nic nadzwyczajnego w tym, że Teatr Współczesny z Wrocławia wyruszył w podróż ze "Sztukmistrzem z Lublina", granym od roku przy ciągłym braku biletów. Kto podróżuje, ten wie jak łatwo wybrać się w drogę mając ręce w kieszeni, a jak trudno taszcząc ze sobą stosy tobołków. Kto widział "Sztukmistrza...", ten może sobie wyobrazić, ile miejsca
Tytuł oryginalny
Sztukmistrza podróż do Krakowa
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Robotnicza nr 278