Na próbie czytanej w Teatrze Rozmaitości nadkomplet. Dorota Masłowska budzi zrozumiałe zainteresowanie - młoda widownia wychwytuje z tekstu każdą okazję do śmiechu - pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Nowa komedia? Trudno powiedzieć, bo czy dzisiaj w ogóle istnieją czyste gatunki? Raczej tragikomedia - jak to u Masłowskiej strumień "gadany". Oczywiście tytuł jest pułapką - nie ma tu żadnych biednych Rumunów, tylko młodzi imprezowicze podający się za Rumunów, ale "rumuński" chwyt wcale nieźle wyzwala ksenofobię, niechęć do obcego, polskie kompleksy. Masłowska opowiada historię o parze przypadkowo poznającej się na imprezie - Ginie, która przepija i wyrzuca na kleje całe alimenty, i młodym aktorze o przezwie Parcha, pozbywającym się w przypływie alkoholowego gestu wszystkich pieniędzy i MP3 na dodatek i obdarowującym nimi kierowcę, którego wcześniej zmusza do autostopu. Gina udaje ciężarną, Parcha udaje bandytę. Kiedy przychodzi wytrzeźwienie, usiłują wrócić do Warszawy (on ma zdjęcia do serialu, w którym gra księdza Grzegorza, ona zostawiła dziecko w przedszkolu). Nie znajdują pomocy w przydrożnym barze - bez pieniędzy nie ma telefon