Kto był na wojnie, wie jak bogate plany osobiste snują na okres powojenny żołnierze frontowi. A kto potem przeżył szereg lat okresu pokojowego, z pewnością ma w swym osobistym doświadczeniu niejedno rozczarowanie. Dysproporcja między marzeniem a jego realizacją jest rzeczą naturalną. Ale w tym wypadku jest ona szczególnie wielka. Marzenia bowiem żołnierzy frontowych są niezmiernie intensywne, a idealizacja okresu powojennego - w ich myślach i odczuciach - daleko posunięta. I to jest pierwszy problem, który wysuwa w swej sztuce amerykański dramaturg, Frank D. Gilroy. Jeden z jej bohaterów marzył na froncie, żeby po wojnie kupić farmę i osiąść na roli; toteż koledzy nazywali go "wieśniakiem". Okazało się jednak,że nie zna się na rolnictwie, kiepsko gospodarował na kupionej farmie, stracił ją i "wylądował" w dużym mieście, na skromnej urzędniczej posadce. Drugi - marzył o dalszych studiach, o zdobyciu zawodu lekarza; pokrzy
Źródło:
Materiał nadesłany
Żołnierz Polski nr 48