- Uważam, że na 10 filmów siedem-osiem powinno być komercyjnych. Polskiego społeczeństwa nie stać na kręcenie filmów dla nikogo. Nie będzie mogło być tak, że nagle wszystkie pięknoduchy otrzymają pieniądze i zrobią filmy, z których żaden nie wejdzie do kin, bo żaden dystrybutor ich nie weźmie - mówiła Agnieszka Odorowicz [na zdjęciu] przed swą rezygnacją z funkcji sekretarza stanu w Ministerstwie Kultury w rozmowie z Katarzyną Długosz z Przeglądu.
Rok minął i mamy kolejny festiwal w Gdyni. Pani minister też się tam wybiera? - Oczywiście. W tym roku okazja jest szczególna - 30-lecie festiwalu. Będzie sporo bardzo interesujących filmów. To pierwszy efekt zwiększenia środków budżetowych na kinematografię. 21 filmów w konkursie, z czego 16 to premiery. Ma pani swoich faworytów? - Mam. Ale myślę, że jury będzie miało bardzo trudny wybór, bo te filmy są różne. Bardzo mi się podobają "Wróżby kumaka" Roberta Glińskiego. To ważny film i dla Polaków, i dla Niemców. Zrobiony z dystansem, z miłością pokazuje wady i zalety obu narodów, bez żadnego lukrowania, bez przesady, z wielką dozą szacunku. Czytałam też książkę i uważam, że to udana ekranizacja. Bardzo podobają mi się też filmy Pieprzycy i Kędzierzawskiej. Ładny jest film Jacka Bromskiego. Film Zanussiego został entuzjastycznie przyjęty przez krytykę i widzów w Wenecji. Różnica jest jeszcze taka, że filmowcy mają w końcu wywa