W niedzielę, "po kościele" można było spokojnie wraz z dziećmi spacerować wzdłuż Traktu Królewskiego i podziwiać kuglarską sprawność artystów. Dopiero po zmierzchu, kiedy dzieci poszły spać, sprawy stały się poważne. Pisze Ewa Hevelke z Nowej Siły Krytycznej.
Festiwalowa niedziela upływała w atmosferze piknikowej. Można było usiąść sobie na trawie rozścielonej przy Placu Zamkowym i zobaczyć spektakl "Łąka na ulicy" grupy Atronik z Francji (na zdjęciu). Członkowie zespołu przedstawiali spacerowiczom różne sposoby spędzania czasu wolnego od pracy, do której wcześniej gorliwie zachęcali politycy perorując z radiowych głośników. Na urlopy wybrali się więc playboy i jego fanki, podstarzała modnisia, doskonale ułożone małżeństwo, zapalony wędkarz, para dzieci kwiatów. W tym samym czasie, na oddzielnych częściach łąki, jedni prężyli swe ciała, inni rozczytywali się w prasie kobiecej, albo przeżywali zamieszki studenckie 1968 r. Byli też tacy, który w kostiumie nurka udawali Darth'a Vader'a, by ostatecznie spakować walizki i wrócić do normalnego życia. Podobnie niedzielny był spektakl "Strach na wróble" polskiego Teatru Miedzy Innymi. Tytułowy, kolorowy, gigantyczny postawiony na szczudłach ods