POLSKA prapremiera "Królewskich łowów słońca" Petera Shaffera nie stanowi apogeum tak świetnego sezonu Teatru Polskiego. To zresztą w decydującej mierze nie wina wrocławskiego przedstawienia, lecz tekstu. Sztuka Shaffera dotarła do Polski poprzedzona legendą słynnej już inscenizacji londyńskiej. Było to - jeśli wierzyć krytyce - widowisko dużej miary i wielkiej atrakcyjności scenicznej. W ciągu jednego właściwie wieczoru w miarę znany, w miarę, sprawny angielski komediopisarz uzyskał nobilitację na dramaturga o światowym rozgłosie. Myślę jednak, że w tej cudownej metamorfozie jest coś z mistyfikacji. Autor ,,Królewskich łowów słońca" nie zaczął być pisarzem wybitnym. Włóżmy między bajki wszystkie łatwe odkrycia na ten temat, sugerujące, że autor tradycyjnych sztuk psychologicznych okazał się nagle twórcą o szerokich, nieznanych dotąd horyzontach i możliwościach. To przecież fikcja. "Królewskie łowy słońca"
Tytuł oryginalny
Sztuka Shaffera i teatr Skuszanki
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Polskie nr 135