"Nocą na pewnym osiedlu" w reż. Piotra Siekluckiego w Teatrze im. Żeromskiego w Kielcach. Pisze Monika Rosmanowska w Gazecie Wyborczej - Kielce.
Reżyser "Nocą na pewnym osiedlu", ostatniej premiery w kieleckim teatrze, pokazuje nam grzechy ksenofobicznych, nieufnych, ocierających się o dewiację Austriaków i przypomina, ot choćby na zasadzie porównania, o naszych przywarach. Niestety sam też nie jest bez grzechu Grzechu dłużyzny i taniego efekciarstwa. Gdyby sztuka była krótsza, nawet o połowę, nic nie straciłaby merytorycznie, a na pewno zyskałaby na dynamizmie. Po co młody chłopak (w tej roli debiutujący na kieleckiej scenie Wojciech Niemczyk) ofiara ludożerców wyskakuje na scenę w kusym skórzanym wdzianku z batem i udaje, że kopuluje z podłogą? Po co Paweł Sanakiewicz mówi mi w finałowej scenie, że mogę go pocałować w dupę? Ma to być efektowne, zabawne? Jest nijako i tanio, jak na bazarze, gdzie "k.." rzucane są gęsto (gęsto jest od nich także w spektaklu) nikogo ani nie rażą, ani nie śmieszą - lecą mimo uszu. Widz w zamierzeniu reżysera miał zapewne - poprzez śmiech -