Po raz pierwszy od dnia pożaru, do Teatru Polskiego weszła publiczność. Jak przed laty, gdy ten sam reżyser Jerzy Grzegorzewski realizował "Śmierć w starych dekoracjach" wg Tadeusza Różewicza i tym razem publiczność zasiadła na scenie, twarzą do widowni. Ale teraz, gdy uniosła się żelazna kurtyna, ujrzeliśmy podświetlone ruiny, mogące się skojarzyć z Coloseum. Wrażenie było szokujące, tym bardziej że to skądinąd żałosne pogorzelisko, nabrało dostojeństwa i swoistego piękna. We wspomnianym przedstawieniu z przeszłości reżyser "podpalał" widownię przy pomocy pomysłowego teatralnego tricku. Teraz, rekonstruując w tej przestrzeni "Złowionego", przywrócił jej życie. Wielka jest potęga sztuki. Oto na naszych oczach, w przytomności około stu osób, spełnia się niezwykłe misterium. Wspaniała i sugestywna muzyka Stanisława Radwana, nałożona na plastyczne wizje Grzegorzewskiego, w zetknięciu z postrzępionym słowem Różewicza, układ
Tytuł oryginalny
Sztuka nie umiera
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Robotnicza nr 41