- Dzisiaj telewizja dysponuje różnymi technikami, bardzo nowoczesnymi, można komputerowo zrobić scenografię itd. Ale coś wraz z odejściem od telewizji "na żywo" w niej umarło - mówi BARBARA BORYS-DAMIĘCKA, dyrektorka Teatru Syrena W Warszawie.
Z telewizją była Pani związana niemal od jej początku. Jeszcze na Placu Powstańców Warszawy, w czasach Hanuszkiewicza i Słotwińskiego. Kończyła Pani łódzką "filmówkę", ale od początku zawładnęła Panią telewizja... - O polskiej telewizji właśnie zaczęło się mówić. Nikt z nas nie wiedział, co to takiego jest, bo telewizorów w domach nie mieliśmy. Wszystko powstawało w Warszawie, więc dochodziły do nas tylko jakieś pogłoski na temat telewizji, ale "z czym to się je" nie mieliśmy pojęcia. Owszem słyszeliśmy, że tam to, co rejestruje kamera jest natychmiast na wizji, że "wchodzimy na antenę", ale... Postanowiłam to spenetrować dogłębniej i powiedziałam p. prof. Munkowi, który był opiekunem mojego roku, że jadę do Warszawy poznać tę telewizję bliżej. On wtedy popatrzył na mnie sceptycznie i powiedział: Dziecko, to eksperyment techniczny. Długo się nie utrzyma. Pojechałam do Warszawy, obejrzałam sobie tę telewizję od środka i