EN

31.05.2008 Wersja do druku

Sztuka jedzenia czereśni

- Jestem świadomy, że życie nie dałoby mi takiej szansy do penetrowania własnej osobowości, co kilkaset ról, które zagrałem. Wchodząc w otchłań ludzką, użyczając siebie postaciom, spotykając się w nich z moimi emocjami, miałem mnóstwo odkryć i zaskakujących reakcji - mówi JAN PESZEK.

Rz: Proszę sobie wyobrazić następującą sytuację: zauważa pan na ulicy, że kilku osiłków w dresach zaatakowało kobietę i chce jej wyrwać torebkę. Co pan robi: ucieka, dzwoni po policję czy rzuca się na pomoc? Jan Peszek: Na pewno nie uciekam i interweniuję od razu. Miewałem już zresztą w życiu sytuacje, gdy musiałem występować przeciwko kilku agresorom. Prowadziłem kółko teatralne w niełatwej dzielnicy Wrocławia. Podczas zajęć weszła na salę grupa chłopaków, zaczęli mi przeszkadzać, śmiali się. Nie wiedziałem, że przyszli po dziewczęta, z którymi pracowałem, i po prostu ich wyprosiłem. Po zajęciach wyszedłem na ciemną klatkę schodową, gdzie na mnie czekali. Był 1968 r., wróciłem właśnie z Norwegii w nowiutkim komplecie dżinsowym marki Lee, który stał się obiektem ich zainteresowania. Jeden z chłopaków wyjął nóż i powiedział, że kurteczka jest do pocięcia. Byłem przerażony, co się stanie z moim ubrankiem kupionym z

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Sztuka jedzenia czereśni

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 126

Autor:

Jacek Cieślak

Data:

31.05.2008