To, co zamierzałem napisać pod koniec niniejszych uwag oraz impresji z trzeciej premiery w "Miniaturze" Teatru im. J. Słowackiego, po namyśle postanowiłem umieścić na początku. Wydaje mi się bowiem, że skoro Mrożek w swojej sztuce Rzeźnia zaczyna od liryki trochę mdłej (choć pozornej) w scenie głupawo-naiwnej gry w miłość podczas duetu Skrzypka i Flecistki, a kończy brutalnie "koncertem na dwa woły, obuch, nóż i siekierę" (czyli w rzeźni sztuki) - to i ja mam prawo odwrócić kolejność refleksji. No więc wyznam, że utwór Mrożka mnie nie zachwycił. Po pierwsze: Rzeźnia jest słuchowiskiem radiowym. Wynika z tego jej przegadanie, oraz - jeśli można tak określić - bieg obrazów związanych z prawami, czy dowolnością raczej, sceny wyobraźni. Po drugie: Mrożek rezygnuje tu świadomie z przekornego dowcipu - co nie znaczy, że z groteski także! - i stara się filozofować na ponuro, straszliwie serio a nawet próbuje nas wprowadzić w swój
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Południowa nr122