Jest w liście środowiska także, a może przede wszystkim, widz, który woli być podmiotem, niźli klientem! Jest troska o to, jak kształtuje się i jak będzie się kształtować jego gusta, jego wrażliwość. I zaraz przypominam sobie, że jest ów widz także u Reymonta. Widz nowy, wolnorynkowy, pewny siebie, pozbawiony zbędnych wątpliwości, świadomy mocy nabywczej swego pieniądza - felieton Michała Centkowskiego z Nowej Siły Krytycznej.
Kilka tygodni temu powzięto chytry plan skomercjalizowania jednej z ostatnich przestrzeni twórczej, wartościowej i krytycznej refleksji nad otaczającą nas rzeczywistością. Ohydny plan "zaoszczędzenia" paru groszy kosztem artystycznej żywotności kilku najważniejszych scen w tym kraju, szczęśliwie napotkał opór środowiska teatralnego, oraz co być może ważniejsze, widzów. Tysiące osób postanowiło dać wyraz zmęczenia prostactwem, ignorancją i pokracznie pojmowanym, wściekłym kapitalizmem w wydaniu Polskich decydentów, którym zapewne wciąż Karol Marx myli się z Karolem Mayem, a teatr dramatyczny z wodewilem. Hasło "Teatr nie jest produktem/widz nie jest klientem" wznieciło w umysłach wielu zawsze cenną refleksję nad, tym co szkaradnie zwie się " polityką kulturalną". I stało się, także mój umysł więziony w obskurnym wagonie Polskich Koleji Państwowych, pociągu relacji Warszawa- Katowice, zmąciła wątpliwość. Plugawa myśl wypełzła,