Bardzo mi się podobało przedstawienie "Medei" w Teatrze Dramatycznym. Przez cały czas wydawało mi się, że chodzi o znajomych, którzy się rozwodzą. W domach niektórych moich znajomych rozgrywają się awantury zupełnie identyczne, tylko bez tych ceregieli antycznych. Adaptacja Dygata, która w "Królu Edypie" była zarówno niekonsekwentna jak natarczywa, w "Medei" była niedostrzegalna prawie, to znaczy można było nie myśleć o tym, że się słucha tekstu adaptowanego. Oczywiście, gdyby tak nagle palnąć ze sceny, w środku przedstawienia fragment młodopolskiego przekładu Butrymowicza - mielibyśmy się z pyszna. W gruncie rzeczy każdy przekład jest adaptacją. Pamiętam, jak w liceum jeszcze zaśmiewaliśmy się z barokowych przekładów Horacego dokonanych przez krakowianina Jacka Przybylskiego z początkiem XIX wieku. Z Horacego zrobił księdza Bakę, co się musiało współczesnym chyba podobać. "Antygonę" czytałem po raz pier
Tytuł oryginalny
Sztuka i adaptacja
Źródło:
Materiał nadesłany
Przegląd Kulturalny nr 6