NIEKTÓRZY spośród nich przechodzą do historii i legendy. Aktorzy. Ileż o nich krąży prawdziwych anegdot i zmyślonych prawd, plotek i najdziwniejszych opinii. Film uczynił ich własnością publiczną, telewizja sprawiła, że wkroczyli do mieszkań; każdego wieczoru nawiązują intymny kontakt właśnie z tobą, tylko z tobą. Pozostałe dziesięć milionów takich samych, jak ty, telewidzów nie jest ważne. Ci za szklaną szybą są tu tylko dla ciebie jednego: drobnym ruchem dłoni możesz unicestwić ich dziwne misterium, które także jest twoją własnością. Czy teatr telewizyjny jest odrębną formą spektaklu? Czy zasługuje w ogóle na nazwę teatru? Czy też może jest tworem kalekim, hybrydą o właściwościach kina i teatru, potworkiem zrodzonym z matki-tradycji i ojca-techniki? Czymś, co już nie jest teatrem, a jeszcze nie może być filmem. Różne są odpowiedzi na te pytania, tak jak różni są estetycy zajmujący się tym problemem. Wydaje się jednak
Tytuł oryginalny
Sztuka grania
Źródło:
Materiał nadesłany
Kierunki nr 10