Nie wolno umierać przed premierą - pouczał Tadeusz Kantor aktorkę, która zemdlała na scenie. Ale 20 lat temu sam umarł po próbie - pisze Joanna Ruszczyk w Newsweeku Polska.
Nie! Nie! Nie! Psiakrew! Przecież było powiedziane... Jeśli wy nie będziecie zapisywać próby, to naprawdę ja was wyrzucę! Jeżeli ja mogę pracować całą noc, to wy możecie sobie wziąć karteczkę i zapisać, co było" - wrzeszczał na swoich aktorów-. Tupał, biegał po scenie i krzyczał dalej: "I proszę nie robić imbecyla i nie wybałuszać oczu bawolich!!!". Po chwili znów wybuch: "Przecież myśmy to tyle razy robili! Słuchaj cie! Ja błagam! Jest rzecz taka, że ja mogę dostać wylewu do mózgu! Koniec! Koniec ze mną będzie!... Ja nie mam żadnej sekretarki, ja nie mam żadnego inspicjenta, ja nie mam nikogo! I z tego powodu ja jestem bez przerwy poirytowany!... Ja nie chcę tutaj umrzeć przez was... I jeżeli się stosunek zespołu do mnie nie zmieni, to ja... zrywam. Ja zrywam!''. Tak Tadeusz Kantor awanturował się w czasie jednej z prób do spektaklu "Niech sczezną artyści" (1985). I nie była to wyjątkowa sytuacja. Kantor słynął z awantur. Nie osz