"Baśnie pana Perrault" wg scenariusza i w reżyserii Michała Białeckiego w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Magda Piekarska w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
Nic to, że wilka łatwo tu pomylić z niedźwiedziem, piosenki są z playbacku, drzewa oplata plastikowy bluszcz, a premiera myszką trąci - grunt, że po sześciu miesiącach dyrektorowania Cezaremu Morawskiemu udało się otworzyć sezon artystyczny w Teatrze Polskim. "Baśnie pana Perrault" to spektakl dla "milusińskich" - jak zaanonsował go reżyser Michał Białecki. Czyli taki, który bawiąc uczy, a mówiąc ściślej - każdą puentę ostro ciosa siekierą. Czego się uczą "milusińscy" (w wypadku premierowego pokazu w większości dzieci marszałkowskich urzędników, którzy dostali zaproszenia)? Ano tego, że aktora wchodzącego na scenę wita się brawami, co w teatrze jest dość rewolucyjnym podejściem, ale przestrzeń Sceny na Świebodzkim zawsze była miejscem eksperymentów, a to zobowiązuje. Albo tego, że wolność jest zagrożeniem, tak samo jak obcy, na widok których należy głośno krzyczeć: "Ratunku!". Sceptycy będą się czepiać. Na przyk�