EN

5.07.1997 Wersja do druku

Sztuka czy klimatyzacja?

Obejrzałem na Scenie 61 warszawskiego Ateneum "Korowód" Artura Schnitzlera. Zwykły, powszedni spektakl, nie żadną premierową galę. Salka była nieprzytomnie nabita, osoby przeciskające się do dalszych krzeseł niemiłosiernie wdeptywały nagniotki widzom bliższych rzędów. Brakowało tlenu wypieranego niekoniecznie przez najlepsze wody kolońskie. Wszystkie miejsca zostały zajęte. Napisana równiutko sto lat temu sztuka Schnitzlera zawsze stanowiła twardy orzech do zgryzienia dla teatru. I to mimo że koncept, na jaki wpadł wiedeńczyk, zdaje się tak olśniewająco, tak prowokacyjnie prosty. W serii scenek kolejne pary ciągną się wzajem do łóżka. Pani A. ciągnie pana B., pan B. pannę C, i tak dalej. Dziesiąta w kolejce osoba trafia znów na panią A. - i kółko (korowód) się zamyka. Dziesięć scenek zalotów, zabiegów, godów, tokowań, rykowisk, spełnień i rozczarowań. Teatr może wyczytać w tym scenariuszu właściwie wszystko - albo nic. Może odkr

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Sztuka czy klimatyzacja?

Źródło:

Materiał nadesłany

Rzeczpospolita nr 155

Autor:

Jacek Sieradzki

Data:

05.07.1997

Realizacje repertuarowe