Żadna formacja rządowa do tej pory nie była tak obecna na scenie i w galeriach jak koalicja LPR, Samoobrony i PiS. Co z tego wynikło dla sztuki? Sztuka czasów koalicji - piszą w Gazecie Wyborczej: Joanna Derkaczew i Dorota Jarecka.
Żaden rząd tak nas nie rozbawił. W Piwnicy pod Baranami śpiewano "Chciałabym wstąpić do PiS" (do słów Renaty Beger), w telewizyjnym show Szymona Majewskiego Andrzej Lepper w czerwonym dresie tańczył i śpiewał pieśń o chińskich trampkach, ludzie wysyłali sobie fotomontaże z braćmi Kaczyńskimi, a feeria dowcipu w nurcie pastiszowo-parodystycznym miała spełnienie w produkcji portalu You Tube pt. "Upadek: ostatnie dni wodza IV RP". Pod scenę, w której rozwścieczony Hitler z filmu Hirschbiegla w oblężonym Berlinie rozlicza się ze swoim sztabem, ktoś podłożył tekst Jarosława Kaczyńskiego - premier obrzuca błotem swoje otoczenie i pogrąża siebie. Biedny, przegrany potwór, który budzi śmiech do łez. Nie było lepszego rządu dla satyryków. A dla artystów? Część z nich dała się uwieść atrakcyjności obrazu bliźniaków u władzy. Dlatego sztuka czasów koalicji miejscami przypominała telewizyjną rozrywkę i internetowe dowcipy. Na dz