Nieprzenikniona i bezwzględna Hedda Gabler, bohaterka dramatu pod tym samym tytułem, należy do najciekawszych postaci stworzonych przez Henryka Ibsena. Fascynuje i odpycha skłaniając do pytań o motywy prowadzonej przez nią niebezpiecznej gry. Niestety, spektakl zrealizowany na Scenie Miniatura przez Pawła Miśkiewicza przypomina źle nastrojony instrument, który wydaje wyłączne fałszywe tony i niweczy bogactwo przemyślnie skonstruowanej partytury. Przez dwie i pół godziny aktorzy nieznośnie recytują, a każdy gest czy uśmiech zdaje się przykrywać kompletną bezradność i pustkę. Jedynie Anna Sokołowska jako ciocia Julia i Tomasz Międzik w roli asesora Bracka potrafią wyłamać się z wszechogarniającej maniery i po prostu zachowują się naturalnie. Pozostali (Danuta Wiercińska, Wojciech Skibiński i Jerzy Światłoń) z reguły wyrażają ogrom targających nimi uczuć zewnętrznym rozedrganiem i dobitnym deklamowaniem swoich kwestii. Najbardziej jedna
Źródło:
Materiał nadesłany
"Gazeta Krakowska" nr 130