"Szosza" Isaaka Bashevisa Singera w reż. Karoliny Kirsz z Teatru Żydowskiego w Warszawie, gościnnie w Warszawskiej Operze Kameralnej. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.
Teatr Żydowski po utracie gmachu przy pi. Grzybowskim, w którym wykonał ogromną pracę i gdzie zyskał wielkie uznanie wiernej publiczności, wystawił pierwszą premierę "na wygnaniu", w gościnnych przestrzeniach Warszawskiej Opery Kameralnej. Dobrze, że teatr żyje, bo przecież dysponuje nieźle wyedukowanym zespołem dwujęzycznych artystów, dobrze czujących się nie tylko w rolach dramatycznych, ale także tanecznych i wokalnych. Nowa sztuka, oparta na wątkach powieści żydowskiego noblisty Isaaka Bashevisa Singera, prowadzi nas przez zakamarki przedwojennej Warszawy, w której powoli zaczyna się dostrzegać zagrożenie ze strony hitlerowskich Niemiec. Mieszkańcy żydowskiej mniejszości jeszcze nie mają pewności, że nadejdzie zagłada, ale bohaterka dramatu, Szosza, dziewczyna może trochę upośledzona fizycznie i psychicznie, czuje więcej niż inni. W spektaklu wykorzystano modne obecnie projekcje multimedialne, są też piosenki z muzyką Bartłomieja Woźniak