EN

6.04.2011 Wersja do druku

Szosa Wołokołamska

Czysta forma wygrała, ekspresja i wyraz, wrażenie przeogromne, jak to zwykle, krzyk, ciała wijące się po podłodze, samochód na scenie. A kto szuka treści ten nie rozumie chyba sztuki współczesnej, cholera jasna! - pisze Tadeusz Bartoś w swoim blobu na stronie WST.

Najpierw przeżycia dowódcy batalionu, który kazał zabić żołnierza, by innych zdyscyplinować, od dezercji odwieźć. Później biuro, a w nim jakaś walka o to kto kogo wygryzie. Uwagi w rodzaju, państwo potrzebuje wrogów, by się jednoczyć. Coraz więcej pseudointelektualnego bełkotu. Ale przecież o formę idzie, a nie o treść - matołku (sam do siebie mówię). Towarzysz strażnik, poleca mu jego przełożony, ma przejechać na czerwonym świetle w mundurze i sam na siebie donieść (następuje wypadek i śmierć). Komentarz: nie zginął na marne, zginął na froncie dialektyki, wszedł w sprzeczność. Trzeba postawić pomnik nieznanego strażnika (to może aluzja do systemu stalinowskiego, albo do ofiary smoleńskiej?). Następnie mamy ślub funkcjonariusza z biurkiem (przyklejenie). Akta jego organami. Człowiek jest procedurą - wnikliwe spostrzeżenia przyklejonego. Co się dzieje jak biurko sra, pyta dalej, jak się pieprzy, jak później inne biurka rodzi

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Szosa Wołokołamska

Źródło:

Materiał nadesłany

http://bartos.blox.pl/html

Autor:

Tadeusz Bartoś

Data:

06.04.2011

Realizacje repertuarowe
Festiwale