"Kandyd" Leonarda Bernsteina w reż. Anny Wieczur-Bluszcz w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Pisze Piotr Wyszomirski w Gazecie Świętojańskiej.
Najlepszy ze światów "Kandyd" Woltera uchodzi za jeden z najważniejszych utworów całej literatury francuskiej, nie tylko oświeceniowej. Utwór niezwykle popularny, lekturowy, częste źródło inspiracji dla innych opowieści o "najlepszym ze światów". Najważniejszą z nich jest chyba pokoleniowy "Szczęśliwy człowiek" Lindsaya Andersona z niezapomnianymi piosenkami Alana Price'a z roku 1973. Reżyser, nie rezygnując z humoru, powiedział na serio bardzo dużo o współczesnym mu świecie przedstawionym. Mimo upływu ponad 40 lat od premiery film jest pewniakiem na co jakiś czas aktualizowanej mojej liście TOP 10 Ever, finał niezmiennie generuje "ciary". "Kandyd, czyli optymizm. Dzieło przełożone z niemieckiego rękopisu doktora Ralfa z przyczynkami znalezionymi w kieszeni tegoż doktora zmarłego w Minden roku Pańskiego 1759" - tak brzmi w oryginale tytuł pierwowzoru literackiego, co już zapowiada jazdę bez trzymanki. Wybierając się na gdańskiego "Kandyda"