- Teatr to nie jest kino, malarstwo, muzyka. My tak naprawdę bawimy się cały czas z taką doczesnością, czasowością, czymś, co jest i zaraz przemija - mówi reżyser JAN KLATA.
Iza Głowacka: Mówiłeś kiedyś o specyficznej, innej niż w pozostałych częściach Polski energii Warszawy. Jaka ona jest? Jan Klata: W "Weź, przestań" będzie sporo pozytywnych wibracji, bo jest dużo muzyki Boba Marleya... Ale rzeczywiście jest taka specyficzna energia, która może być wykorzystana konstruktywnie albo destrukcyjnie. Na pewno ona jest widoczna dla ludzi z zewnątrz i samo jej natężenie może być dla nich nieznośne. Jak się wychodzi z Dworca Centralnego, to wszystko tu pędzi i wiruje. I to doświadczenie chciałeś uwiecznić w spektaklu? Nie wiem, czy uwiecznić. Uwieczniłem na kilkadziesiąt minut i ta wieczność tyle dokładnie trwa. To jest zresztą piękno teatru, że trwa chwilę. Potem ludzie wychodzą, zapalają się światła i może zostaje w im pod powiekami jakiś obraz, wrażenie. No to niewiele pozostaje po teatrze... Teatr to nie jest kino, malarstwo, muzyka. My tak naprawdę bawimy się cały czas z taką doczesnością, czasowo�