Nie wiem, kto im w Zakopanem podsunął dawną salę balową sanatorium doktora Chramca. Wtedy, w połowie lat osiemdziesiątych, była zapyziałą świetlicą peerelowskiego zakładu zdrowotnego. Obskurnego, jak wszystkie takie placówki w tamtym czasie; gdy niedługo potem zacząłem regularnie przyjeżdżać do teatru, nocowałem w pokoikach hotelowych owego "Domu Zdrowia", ciasnych jak cele więzienne. Pomieszczenia stanowiące dziś foyer sceny Witkacego były graciarnią. Remontowali je sami chałupniczym sposobem, przemieszkując w wynajmowanych lokalach o kołchozowym standardzie, żyjąc z garstki sprzedanych biletów na przedstawienia. Kto by pomyślał, że sala widowiskowa, jaką wtedy ludzie Dziuka osobiście, delikatnymi dłońmi artystów wykuli, wystukali, wymalowali i wymyli na Chramcówkach, otworzy zupełnie nową epokę w polskiej architekturze scenicznej? Dziś tylko takie sceny się buduje. Nie amfiteatry z parterem i lożami, ze sztywnym podziałem na scenę i w
Źródło:
Materiał nadesłany
Odra, nr 2