NOWY rok i jaki dobry początek! Cóż z tego, że nie warto wołać: oby tak dalej!, bo niby: co dalej i: gdzie... Ale na pewno warto bić brawa Współczesnemu za to, że dostarcza tyle radości! Że pozwala na śmiech szczery i na satysfakcję obcowania z prawdziwą sztuką teatru, że bawi, relaksuje i przywraca wiarę w warszawską Melpomenę. Jesteśmy oto w malutkiej salce na Mokotowskiej. Niby jak zawsze, a inaczej. Spektakl rozpoczyna się nie o 19, a o 19.15. Ten kwadrans spóźnienia to sygnał. Dla jednych ostrzeżenie, dla innych zachęta. Dla dyrekcji powód do tłumaczenia się przed widzem, przyzwyczajonym tu do tzw. ambitniejszego repertuaru. No i okazja do przypomnienia, że były lepsze czasy. Były. Współczesny miał małą scenę, na Czackiego (gdzie dziś ledwie wspomnienie po "Kwadracie") i grał tam Musseta i Williamsa, Cwojdzińskiego i Pirandella, Becketta i Zapolską. Teraz dla tego nurtu repertuarowego musi w swojej starej budzie na Mokoto
Tytuł oryginalny
Szlagier o 19.15
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Wieczorny nr 8