W tekście "Przystrzyżone, przestawione" ("Gazeta Wyborcza" Kraków, 28 kwietnia 2003) Joanna Targoń pyta: Jak brzmią dzisiaj Dziady?". U Mickiewicza, w finale "Wielkiej Improwizacji", diabły wyręczają mdlejącego Konrada - w jego imieniu zrównują Boga z potwornością, za niego wywrzaskują ciemne słowo "Car". W dzisiejszych "Dziadach" nie wybrzmiewają trzy ciemne litery. W seansie Macieja {#os#21426}Sobocińskiego{/#} diabły, śmiertelnie znudzone szlachetnym patosem, opuściły Konrada. Nie słychać trzech ciemnych liter, nie dźwięczą łańcuchy kajdan, którymi Holoubek, w mitycznym spektaklu Dejmka, wymachiwał przed obsmarkanym ze wzruszenia nosem naszego, pięknie jęczącego pod batem komuny, narodu. Nie. W dzisiejszych "Dziadach" brzmi tylko kojąca cisza po kajdanach, brzmi puste miejsce po, jakże nam do godnego cierpienia potrzebnym, cudnie biczującym słowie "Car". Po tych "Dziadach" studenteria nie wylezie na ulice. Towarzysz Wi
Tytuł oryginalny
Szlachetny szmer szmatki
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Polski nr 102