Budzisz-Krzyżanowska na scenie to wielka tajemnica - dyskrecji i ulotności. Czaru i taktu. Mądrości i urody. Jeszcze ironii, ukrytej pod dobroduszną wyrozumiałością - pisze Jacek Wakar w Dzienniku - Kulturze.
Wystarczy, ze wejdzie na scenę, zapatrzy się gdzieś daleko ponad głowami widzów. Przyciąga całą uwagę, emanuje blaskiem. Oto Teresa Budzisz-Krzyżanowska w "Sarabandzie" [na zdjęciu] na warszawskiej Scenie Prezentacje. W tym miejscu miała być recenzja z "Sarabandy" Ingmara Bergmana przygotowanej przez Romualda Szejda w Teatrze Scena Prezentacje. Co bym w niej pisał? Że "Sarabanda" to bardzo przyzwoite przedstawienie. Wyreżyserowane przez Szejda dyskretnie, by całe pole zostawić aktorom. A ci nie marnują szansy, choć poruszają się po utartych przez lata ścieżkach. Marian Kociniak chwilami wzrusza jako stary człowiek, który dzień po dniu bezskutecznie próbuje na nowo ułożyć sobie życie. Krzysztof Gordon zaborczą miłością graniczącą z obłędem zniewala dorosłą córkę. I Olga Sarzyńska w tej właśnie roli - jak trzeba żarliwa, naiwna, młodzieńcza. Pisałbym też, że kulturalny spektakl w Prezentacjach budzi niedosyt, bo jest to jeszcze jeden