EN

4.03.1969 Wersja do druku

Szlachetne intencje

Oglądając warszawskie przed­stawienia patrzę coraz częściej na aktora. Na rolę, a nie na przedstawienie. Na aktora, a nie na teatr. Coraz częściej tylko aktor jest ciekawy. Coraz rzadziej bywa mi przypominane, że twórcą spektaklu jest w teatrze dwudziestowiecznym reżyser, który prezentuje na scenie własne dzieło artystyczne. W obec­nym sezonie zdarzyło się to ledwie dwukrotnie: w Teatrze Dramatycz­nym, gdzie Ludwik René pokazał "Kroniki królewskie" Wyspiańskiego, i w Teatrze Współczesnym, na "Wielkim człowieku do małych interesów" Fredry, w reżyserii Jerzego Kreczmara. I jednocześnie coraz rzadziej oglądam sztuki, w których po- słyszałbym głos żywiej nieco obchodzącej mnie współczesności, w których odezwałaby się codzienność - i komentarz autora, próbującego tę codzienność zrozumieć. Ślady tego odnalazłem jedynie w STS, na Świerczewskiego. Ktoś, kto lubi ostre słowa, nazwałby to jałowością stołecznego życia teatralnego. Os

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Express Wieczorny nr 53

Autor:

Jerzy Koenig

Data:

04.03.1969

Realizacje repertuarowe