- Żyje nam się lepiej, zdobyliśmy już różne dobra materialne. Chcemy teraz stawiać na kulturę wyższą, nie tylko na masowe programy telewizyjne. I może coraz częściej będzie się nam chciało pójść do teatru czy kina - mówi ZBIGNIEW ZAMACHOWSKI, aktor Teatru Narodowego w rozmowie z Joanną Leszczyńską z Polski.
Mija 25 lat, odkąd zadebiutował w teatrze. Jednak ćwierć wieku na scenie to dla niego nie powód do sporządzania rachunku sumienia. Joanna Leszczyńska: - Piotr Polk, pana przyjaciel jeszcze ze studiów w łódzkiej szkole filmowej, twierdzi, że nie cierpi pan benefisów. Naprawdę nie będzie fety z okazji ćwierćwiecza na scenie? Z czego bierze się ta niechęć? Zbigniew Zamachowski: - 25 lat? Nawet nie wiedziałem, że już tak długo wycieram się po scenie... A benefisów rzeczywiście nie lubię, wydają mi się dość głupie. Ja w ogóle nie widzę sensu takiego świętowania. Tak samo jak nie lubię przymuszania się do zabawy w sylwestra. Wolę się bawić wtedy, kiedy mam ochotę. Moi przyjaciele, Piotrek Polk i Wojtek Malajkat, mają podobny stosunek do benefisów. Toteż umówiliśmy się, że jeżeli któryś z nas weźmie udział w takiej imprezie, drugi ma prawo wejść na scenę i kopnąć go w dupę. Polk dowcipnie scharakteryzował kiedyś całą wasz�