Polski teatr pilniej przygląda się ostatnio szkole, ale sam też ma ambicje edukacyjne. I nie chodzi tylko o inscenizacje lektur - pisze Aneta Kyzioł.
Kiedy szkołą - własną - zajęli się w dyplomowym spektaklu "Słaby rok" w reż. Martyny Majewskiej studenci Wydziału Lalkarskiego z Wrocławia [na zdjęciu], nagle okazało się, że ich, zakwalifikowane już na Festiwal Szkół Teatralnych w Łodzi, dzieło jednak na tę imprezę pojechać nie może. Jak za dotknięciem magicznej różdżki zaczęły się mnożyć przeszkody. Zrobiony przez studentów lalkarstwa dyplom okazał się na przykład wystarczająco lalkowy, by zostać zaakceptowany przez radę wydziału, ale już zbyt mało lalkowy, by reprezentować tenże wydział na Festiwalu Szkół Teatralnych... Dopiero nagłośnienie sprawy przez studentów spowodowało przywrócenie im prawa do występu w Łodzi. Studenci lalkarstwa mogą zresztą się tam pokazywać dopiero od niedawna i tylko poza konkursem, bo ten jest zarezerwowany dla wydziałów dramatycznych, choć nazwa łódzkiej imprezy nie uściśla przecież, o jakie szkoły teatralne chodzi. O tej dyskryminacj