Penalizacja teatru to zjawisko zaskakująco częste i wielowymiarowe. Jak jednak pokazuje większość przykładów, zmuszanie twórców do skruchy jest bezcelowe i ma efekt odwrotny od zamierzonego - pisze Małgorzata Ćwikła w Dwutygodniku.
Meandry prawa umożliwiają - co do zasady - oskarżanie o wszystko. Ten luksus manifestowania własnych opinii, walki o sprawy błahe i znaczące, publicznego obnażania zranionych emocji i dochodzenia swoich racji - czy to w sensie symbolicznym, czy też nierzadko finansowym - nie omija teatru. Każdy proces wymierzony przeciwko sztukom scenicznym jest godny uwagi. Trudno przecież o lepszy dowód na to, w jakich obszarach teatr pozostaje społecznie ważny i wywołuje silne emocje. W ostatnim czasie w Polsce najwięcej oburzenia skoncentrowało się na spektaklu "Nasza przemoc i wasza przemoc" w reżyserii Olivera Frljicia, który został pokazany na Festiwalu Prapremier w Bydgoszczy we wrześniu ubiegłego roku. Osiem osób, w tym lokalni politycy PiS i Kukiz'15, Ogólnopolski Komitet Obrony przed Sektami oraz osoby prywatne złożyły zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa obrazy uczuć religijnych i publicznego znieważenia flagi w tym niebanal