"Mały bies" w reż. Remigiusza Brzyka w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.
Fascynacja złem w literaturze, teatrze i w ogóle w sztuce nie jest niczym oryginalnym i nowym. Wielu pisarzy jeszcze przed Sołogubem, a i po nim, czerpało inspirację z negacji świata, w którym żyli (czy żyją), z negacji wszelkich wartości itp. Tylko w takich wypadkach zawsze pojawiało się pytanie: jakiemu celowi ma służyć owa negacja? Co autor chce z niej wyprowadzić? Bo jeśli ma służyć ukazaniu na tym tle dobra, to sens jest oczywisty. Natomiast jeśli jest to fascynacja złem tylko dla samego zła (na zasadzie: sztuka dla sztuki) i na nim buduje autor czy twórca przedstawienia całą rzeczywistość sceniczną, to niewiele z tego wynika. Ale u Sołoguba w satyrycznej powieści "Mały bies" nie jest to zabawa złem. Po ukazaniu się w 1905 roku "Małego biesa" niektórzy ze współczesnych Sołogubowi uważali, że tytułowy bohater utworu Pieriedonow to alter ego samego pisarza. Trudno tak do końca w to uwierzyć, ponieważ Pieriedonow to postać wyjątkowo pa