Jedno nie ulega wątpliwości: ta premiera jest najciekawszą od 3 blisko lat propozycją Teatru im. J. Słowackiego. Nareszcie oglądamy ciekawą pracę oryginalnego i konsekwentnie działającego reżysera oraz sensowne, godne uwagi kreacje aktorskie! Nie oznacza to jednak, że spektakl ten jest wybitnym osiągnięciem całego zespołu i że stanowić mógłby początek właściwie obranej drogi artystycznej. Mówiąc najlapidarniej: nad sceną unosi się delikatny lecz męczący zapach kiczu... Podnosi się kurtyna Siemiradzkiego, a na scenie - w sensie jakości, nie treści oczywiście - to samo. Ta sama krzykliwa rozrzutność, ta sama pretensjonalna egzaltacja tak charakterystyczna dla płócien żyjącego na przełomie wieków malarza... Włodzimierz Nurkowski zawsze wykazywał skłonność do piętrzenia barokowych ozdób, do epatowania widza bogatym obrazem. I wielokrotnie udawało mu się stworzyć interesującą całość (na scenie czy też w TV) m.in. dzięki pieczołowi
Źródło:
Materiał nadesłany
Echo Krakowa, nr 39