"Projekt Wyspiański" w reż. Katarzyny Kazimierczuk w Teatrze Remus w Warszawie. Pisze Jacek Dobrowolski w Teatrze.
Od czasu spektaklu "In meinem Namen" Teatr Remus, założony w 1995 roku, a od sześciu lat działający na warszawskiej Pradze, przebył bardzo długą drogę. W końcu trening aktorski rodem z Odin Teatret Eugenia Barby, przeniesiony do Polski przez reżyser Katarzynę Kazimierczuk, wydał owoc - spektakl "Projekt Wyspiański". Trudno jest ukazać postać i dzieło wielkiego symbolisty, nie wpadając w dętą bogoojczyźnianą koturnowość, ani też w modny ostatnio brutalny dekonstrukcjonizm. Twórcy spektaklu znaleźli własny, znakomity język dla takiej opowieści. Ich gra jest organiczna, lekka, dziejąca się na pozór bez wysiłku. Aktorzy pozostają otwarci, przytomni, świadomi obecności partnerów i widzów, ich gesty są rezultatem procesu "rodzenia postaci", a nie tylko narzuconych przez reżysera koncepcji. Zdumiewa niespotykany obecnie na scenach polskich szacunek dla słowa, który pamiętam z najlepszych lat Starego Teatru. Spektakl Remusa składa się z czterec