"Wujaszek Wania" Antoniego Czechowa w reż. Waldemara Śmigasiewicza w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Pisze Kinga Kurysia w Teatrze dla Was.
Rzadko zdarza się taka obsesja reżysera na punkcie konkretnego dzieła, jak w przypadku Waldemara Śmigasiewicza, który po raz czwarty sięga po "Wujaszka Wanię". Bielska odsłona podąża wiernie za tekstem dramatu i w sposób chronologiczny rozwija kolejne wątki, skupiając się na aspektach psychologicznych. Reżyser nie naświetla jednak tego kanonicznego utworu nowym światłem ani też nie stosuje radykalnych przesunięć względem tekstu. Spektakl nie odzwierciedla głębokiej artystycznej zażyłości reżysera z Czechowem. Najciekawszym zabiegiem w całym spektaklu jest przeniesienie przez Macieja Preyera akcji do ogromnej i opustoszałej szklarni. Scenografia organizuje przestrzeń dla dialogów przegranych i wątpiących w sens życia postaci. Duży zegar nie działa, można przestawiać dowolnie wskazówki, to miejsce, w którym wciąż trwa jesień. Być może kiedyś panowały tam warunki do wzrostu i rozwoju roślin, ale nie tym razem. Podobnie jak drzewa i krzew