Film żyje literaturą. U podstaw działalności teatru jest literatura. Telewizja i radio w części programu artystycznego ma literaturę. Tak jest i inaczej być nie może. Ale literatura w filmie lub telewizji musi być adaptowana do potrzeb wymienionych instytucji, musi być przetłumaczona na obraz lub szereg następujących po sobie obrazów tak, aby telewidz nie tylko zapoznał się z treścią dzieła, ale by odczuł to, co nazywa się atmosferą dzieła literackiego. I w tym miejscu zaczynają się wszelkie kłopoty adaptacyjne. Widziałem wiele arcydzieł literatury przetłumaczonych na język filmu lub granych w teatrze telewizji, ale chyba żadne nie dało mi tej sumy doznań, jaka towarzyszyła przy obcowaniu z książką. Wymienię choćby dla przykładu wielokrotnie adaptowaną "Zbrodnię i karę" Dostojewskiego, czy robione u nas ostatnio "Popioły" Żeromskiego. Opierając się o oglądane filmy i spektakle telewizyjne coraz bardziej zaczynam wątpić, c
Tytuł oryginalny
Szklany Ekranik. Kłopoty z adaptacją
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Zielonogórska nr 143