CZECHOWOWSKA "Mewa" (czyIi: "Czajka") w reżyserii Krystyny Skuszanki oraz ten sam dramat zainscenizowany przez Jerzego Grzegorzewskiego i grany pod tytułem "Dziesięć portretów z czajką w tle według Antoniego Czechowa" powstały w Krakowie. Ale nie tylko to łączy oba te przedstawienia.
Obu zdaje się patronować zdanie Trieplewa, iż "życie należy pokazywać nie takie, jakie jest i być powinno, ale takie, jakim się je widzi w marzeniach"; oba zatem pomijają w dramacie Czechowa problematykę życiowo-obyczajową i mają ambicję mówić o rzeczy wykraczającej poza potoczne doświadczenie rzeczywistości: metafizyce. Oba zrywają ze sposobem grania Czechowa la manire russe, co jest ze wszech miar słuszne, gdyż oglądanie "Czajki" w kanonie rosyjskiego realizmu psychologicznego po wielkim filmie Nikity Michałkowa "Niedokończony utwór na pianolę" byłoby zapewne zgrzytem przykrym i bolesnym. Także, pisanie o obu tych przedstawieniach wydaje się zajęciem jałowym. O "Mewie" Krystyny Skuszanki dlatego, bo można zostać posądzonym o skakanie na pochyłe drzewo. O "Czajce" Jerzego Grzegorzewskiego, bo pisanie o teatrze Grzegorzewskiego w ogóle, mija się z celem: teatr ten kiepsko znosi słowne komentarze, nie są mu one potrzebne, nie mieszczą się jakby