EN

6.10.1995 Wersja do druku

Szkarłatna wyspa

"Szkarłatna wyspa" w Dramatycz­nym jest kolejnym dowodem na to, że teatr aluzji umarł. Pozostała zabawa w komunistyczny skansen przypominająca wyprzedaż radziec­kiej galanterii na Stadionie Dziesię­ciolecia. Gdzie ja jestem? Cenzor w polskim te­atrze połowy lat 90.? Poprawiający ide­ologiczny finał sztuki? Bohaterzy skła­dający samokrytykę? Radziecka gwia­zda ze wstążek, efektownie rozpięta na rękach gimnastyków? Ta piętrowa parodia agitacyjnego tea­tru, cenzury i rewolucji, jaką jest "Szkar­łatna wyspa" Michała Bułhakowa, 14 lat temu była wydarzeniem. Dzisiaj zrozu­miała jest głównie dla pokolenia, które żyło w realnym socjalizmie. Starsi ży­wo reagują na takie słowa, jak "samo­krytyka", "Zasłużony Maur Ludowy" czy "Proletariusze wszystkich krajów łączcie się". Pokolenie 16-latków śmie­je się z francuskiego akcentu jednej z postaci, ze strojenia min i komicznych sko­ków. W "Szkarłatnej wyspie", której akcja dzieje się w la

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Szkarłatna wyspa

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Stołeczna nr 233

Autor:

Roman Pawłowski

Data:

06.10.1995

Realizacje repertuarowe