"Szewcy" podobnie jak "Nieboska komedia" późno po wojnie trafili na nasze sceny. Porównanie z dramatem Krasińskiego nasuwa się tu nieprzypadkowo, nie tylko ze względu na powojenne losy sceniczne obu sztuk. I ich podobną rangę (tak, tak!) w różnych okresach literatury polskiej. Krasiński w "Nieboskiej" zobaczył widmo krążące nad Europą; pokazał rozkład i rozpad własnej klasy; wyraził przerażenie hrabiego nadciągającą rewolucją: był katastrof istą pocieszającym się na siłę przyszłym "zwycięstwem Galilejczyka". Witkiewicz w "Szewcach" (i nie tylko w "Szewcach", ale w tej sztuce z szczególną i obłędną wprost siłą) dał wizję apokaliptyczną końca świata, zagłady kultury i człowieka. Jako katastrofista totalny, który widzi nieuchronną konieczność wszystkich tych przemian i nie wierzy w ich sens. Oto zgnilizna wśród rządzących - nazwisko prokuratora Scurvy nie tylko kojarzy się z wiadomym polskim słowem, ale po angielsku znaczy: nędzny
Tytuł oryginalny
"Szewcy" w Warszawie
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 198