"Wspólny pokój" - książkę o młodych, zdolnych, ambitnych ludziach, którym realizację marzeń uniemożliwia własna słabość, Zbigniew Uniłowski napisał w dwudziestoleciu międzywojennym. Na małą scenę Teatru Studio przeniósł ją Waldemar Śmigasiewicz. Dziś premiera. Dwaj początkujący pisarze, poeta i student leśnictwa, mieszkają w jednym pokoju. Przypomina on dawno nie sprzątany pokój studentów pierwszego roku w akademiku tuż przed kapitalnym remontem. Panowie piją wódkę, kochają i zaciekle się kłócą. Ciągle przy tym mówią, co chcieliby napisać i jakie to będzie genialne. Odwiedzają ich dwie panie - bardzo kobieca i matkująca niedoszłym artystom Teodozja i panna Leopard - femme fatale. - Młodzi, zdolni, utalentowani. Chcą zaistnieć w świecie, ale nie znajdują w sobie siły, żeby raz na zawsze wyjść ze wspólnego pokoju i stawić czoło rzeczywistości - mówi Waldemar Śmigasiewicz, reżyser spektaklu. - We wspólnym pokoju nie jest
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie, nr 260