Fruen fra havet Ibsena ma u nas różne tytuły: Oblubienica morza, Kobieta morza, Kobieta morska, Pani z morza. Teatr Wybrzeże dodał do nich teraz inny, Kobieta z morza. Jednak ten nowy tytuł kryje dobrze znany, młodopolski przekład Jana Śliwonia, tyle że "zretuszowany". Ów retusz dotknął głównie anachronizmów leksykalnych i stylistycznych, które mogłyby dzisiaj śmieszyć w sposób niezamierzony (jak choćby zwrot "zdybałem pani matkę"). W niczym natomiast nie naruszył ani samego układu, ani też kompozycji całości. Krzysztof Babicki skrócił pewne jej partie, lecz zachował właściwą proporcję wątków i tematów. Nie respektował jednego - autorskich didaskaliów, które dotyczą scenerii. Przedstawienie Kobiety z morza grane jest w Gdańsku w tzw. Czarnej Sali. Prostokąt sceny wydzielono tu wprost na podłodze. Zamyka go z dwóch stron widownia, niewielka zresztą. Zamiast rozległych letnich pejzaży, fiordów i ogrodu, mamy niemal klatkę bez powietrza.
Tytuł oryginalny
Szepty i krzyki
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 12