Nowa premiera Teatru Telewizji budziła mieszane uczucia. Z jednej strony triumfowali jak zawsze genialny Molier i genialny Boy (jako tłumacz), z jednej strony mieliśmy godzinę, dobrej zabawy, ale była także i ta druga strona. Trudno się oprzeć wrażeniu, że cała komedia opierała się na jednej jedynej osobie, na Bronisławie Pawliku. Ten doskonały i lubiany aktor utrzymywał na sobie cały ciężar spektaklu. Był idealnym Skapenem, reprezentującym spryt, przedsiębiorczość i mądrość człowieka "z nizin", kpiącego ze swoich nadętych panów i z innych nadętych panów. Wybór tego aktora był bezbłędny. Niestety, obsada "Szelmostw Skapena" nie jest jednoosobowa. Pozostali wykonawcy wypadli na tle Bronisława Pawlika dość blado. Wydaje mi się, że wypadliby blado w każdej innej sytuacji, nie tylko na tle Pawlika. Jest to tym dziwniejsze, iż byli to aktorzy znani, utalentowani, którzy niejednokrotnie w tymże Teatrze TV święcili swoje triumfy. Zawiniła w ty
Tytuł oryginalny
"Szelmostwa Skapena"
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Demokratyczny nr 39