A. Grodzicki w słowie wstępnym do spektaklu z naciskiem podkreślał, że "Szelmostwa Skapena" są tylko zabawą, taką sobie krotochwilą o małym ciężarze gatunkowym, że jedynie śmiech mają na celu. Podobał mi się ten komentarz dlatego, że nie usiłował tej typowo jarmarcznej komedii pogłębiać "ideologicznie", nie awansował jej do rangi tych arcydzieł Moliera, które przez swój celnie wymierzony śmiech podważyły niejeden filar feudalizmu, zwłaszcza w dziedzinie obyczajowej. A przecież i tych właśnie poważniejszych akcentów można by dopatrzyć się w "Szelmostwach Skapena", choćby w świetnej tyradzie na temat sądownictwa. Komentarz Grodzickiego miał także tę zaletę, że pozostawał w zgodzie z koncepcją reżysera spektaklu J. Kulczyńskiego, który tę komedię potraktował właśnie jako niefrasobliwy żart, bezpretensjonalną rozrywkę dla szerokiego, prawdziwie ludowego audytorium. O ile rozumiem intencje Teatru Telewizji, który dotąd nie pokus
Tytuł oryginalny
Szelmostwa Skapena
Źródło:
Materiał nadesłany
Radio i Telewizja nr 40