"Turonia" Stefana Żeromskiego należy grać realistycznie - wówczas spektakl uzyskuje wymiary, zdecydowanie polityczne i publicystyczne. Ktoś mi powiedział, że poczuł jak przenika go dreszcz chłodu i zgrozy, kiedy Szela prowadził dialog z Krzysztofem Cedro oraz rozmowę z jego gośćmi. Nad tą sceną wisiał od samego początku cień wielkiej tragedii. Od samego początku też wiedzieliśmy, że poleje się krew, że "ciarachy" nie mają żadnych szans - tylko zadufany w sobie i pyszałkowaty stary Cedro myślał inaczej. Sądził, iż samą obecnością rzuci zbuntowaną gromadę chłopów na kolana. Szela - przy okazji - odsłonił całą nędzę poddaństwa, ukazał tę ogromną przepaść jaka dzieliła chłopów od panów i nikt tej przepaści nie starał się nigdy zasypać. Nie wiem dlaczego bardzo długo pokutowała u nas w stosunku do "Turonia" inscenizacja, która wikłała akcję w mistycyzmy. Na siłę próbowano koncentrować naszą uwagę na bratobójczej walc
Źródło:
Materiał nadesłany
"Poglądy" nr 6