Gdy Englert-Hamlet gruchnął z małego ekranu słowem podającym w wątpliwość prowadzenie się mamusi, wśród telewidzów zawrzało. "Z tym nie mogę się pogodzić - pisze p. Mieczysław Kaniowski, z Piastowa - dlaczego mianowicie zmusza się aktorów do operowania ze sceny takimi wyrażeniami jak "ty sk...". Czy jeżeli już sytuacja w "Hamlecie" tego wymaga, nie można użyć jakiegoś wyrażenia innego niż tak wulgarnego? Jestem przekonany, że olbrzymia większość telewidzów, z wyjątkiem chyba nielicznej grupy młodzieży, doznała nieprzyjemnego zgrzytu, słuchając na tle pięknej sztuki wcale niepięknych wyrażeń". "Nie sądzę bym był odosobniony w przekonaniu, że jakkolwiek telewizyjny "Hamlet" był widowiskiem znakomitym, był jednocześnie splugawiony w sposób, który nie może się powtarzać w środkach masowego przekazu, jako autorytetu sporej części społeczeństwa naszego. Jest bowiem rzeczą niedopuszczalną, by z ust aktora, w dodatku tak znane
Tytuł oryginalny
Szekspirowskie słowo
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Warszawy nr 53