W "OTELLU", jak wiadomo, najważniejszy jest Murzyn. Dobry Murzyn to sukces, zły Murzyn to pewna klepka. Mowa, oczywiście, o kategoriach estetycznych, a nie etycznych. Chociaż zarówno sukcesy, jak i klęski artystyczne o moralność zahaczają - jak wszystko na tym świecie. Idąc na premierę "Otella" do warszawskiego Teatru Polskiego cieszyłem się z góry: Murzyn Ignacego Gogolewskiego to dopiero będzie Murzyn. Aliści - jak mawia Jerzy Waldorff - wprędce rozczarowałem się. Zrozumiałem, że Gogolewski i August Kowalczyk - reżyser, mają zupełnie inne wyobrażenie o Murzynie z "Otella" niż ja. Murzyn u Szekspira to był ktoś. Blask bijący od niego musiał być tak wielki, aby nie było widać czarnej skóry. Tylko pod tym warunkiem mógł Szekspir połączyć go z białą lady Desdemona węzłem małżeńskim. Tymczasem Murzyn pary Kowalczyk - Gogolewski jest zupełnie kimś innym. Jest to Murzyn, którego można by zagrać na przedstawieniu dobroczynnym na rzecz L
Tytuł oryginalny
Szekspir zrobiony w karo
Źródło:
Materiał nadesłany
Kierunki nr 4