Po "Cymbelina" Szekspira reżyserzy sięgają równie rzadko jak po "Peryklesa", "Tymona Ateńczyka" czy komedię "Wszystko dobre, co się dobrze kończy". Krakowska inscenizacja Jerzego {#os#1115}Jarockiego{/#} w Starym Teatrze jest dopiero drugim spektaklem powojennym, przed siedmioma laty wystawiał "Cymbelina" Teatr Ziemi Mazowieckiej. Opinie na temat jednego z ostatnich utworów Szekspira są krańcowo rozbieżne. Traktuje się go pogardliwie jako nieudany płód mistrza, dowód zanikającej mocy i perfekcji twórczej. Bądź na odwrót - jako dzieło niezwykłe, skrywające pod kostiumem rozchwianej, świadomie pogmatwanej formalnie i treściowo tragikomedii gorzki bilans stosunku do świata. Życie jest tutaj sumą przypadków, postawy moralne - konwencjonalnymi pozami bez większego znaczenia, ludzkie działania - pozbawionymi sensu manifestacjami. Można by powtórzyć tytuł wspomnianej komedii "Wszystko dobre, co się dobrze kończy", bowiem akcja "Cymbelin
Tytuł oryginalny
Szekspir w pryzmacie "czarnej komedii"
Źródło:
Materiał nadesłany
Współczesność Nr 24