"Wszystko dobre, co się dobrze kończy" w reż. Tadeusza Bradeckiego w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Andrzej Z. Kowalczyk w Dzienniku - Kultura.
"Wszystko dobre, co się dobrze kończy" Tadeusza Bradeckiego z lubelskiego Teatru Osterwy to Szekspir bez ryzyka, eksperymentów, nadużyć. Reżyser przyznał, że w pracy nad Szekspirem fascynujące dlań jest pomieszanie sacrum i profanum, tego, co wzniosłe, z tym, co niskie, przyziemne. A w tej komedii jest to widoczne szczególnie wyraźnie. Z jednej strony wyrasta ona z ducha średniowiecznego moralitetu, z drugiej - nieco na przekór tej proweniencji - stawia istotne pytania o granice wolności i odpowiedzialności przy realizacji choćby nawet najszlachetniejszych celów. Wniknięcie w ich istotę i udzielenie sobie odpowiedzi powoduje, że tytuł sztuki może zabrzmieć ironicznie. W takim odczytaniu dramatu tkwi jednak pewne niebezpieczeństwo - spektaklowi grozi popadniecie w moralizatorstwo. I to może być jednym z powodów, dla których reżyserzy niechętnie sięgają po "Wszystko dobre, co się dobrze kończy". Widać, że Bra-decki zdawał sobie sprawę z owego nieb